niedziela, 23 czerwca 2013

piątek, 7 czerwca 2013

EPILOG

                              ONLY HOPE


I tak się kończy moja historia. Tak się kończy moja przygoda z siatkówką i z fizjoterapią. Miałam wiele chwil zwątpienia. Ale przeżyłam dwie najpiękniejsze miłości i jedną tą jedyną. Przynajmniej tu jestem pewna. Pewna swoich uczuć. Nigdy nie pomyślałabym ,że Ty Piotrze byłeś zarazem moim przekleństwem ale i właśnie dzięki Tobie dane mi było poznać smak uczucia jakim jest miłość. To również nie było tak ,że ja Cię nie kochałam, bo kochałam jak nikogo na świecie ,ale okazało się ,że tylko jak brata.Po Twoim ekscesie zastanawiałam się nad sobą i to dużo i doszłam do wniosku ,że dobrze ,że tak się stało. Krzysiek utwierdził mnie w przekonaniu ,że prawdziwa miłość to miłość dwojga ludzi spragnionych swojej obecności. Utwierdził mnie ,że ważne jest wnętrze a nie uroda fizyczna ,bo tą to ja straciłam. Straciłam pewnej nocy nie tylko to. Straciłam pewność siebie. Widząc w lustrze swoje odbicie stawałam się tak jakby ktoś odebrał dziecku ulubioną zabawkę. Stawałam się niczym. Krzysiek znów przywrócił mojemu życiu należyty sens i za to z całego serca mu dziękuje.

~~

Zastanawiacie się pewnie ,dlaczego skończyłam z fizjoterapią otóż jakiś czas temu ,a dokładnie rok zmieniłam swój stan nie tylko na fejsie a przede wszystkim w urzędzie stanu cywilnego. Wszystko działo się tak szybko. Szybkie zaręczyny. Szybki ślub. Kiedy kochasz kogoś tak mocno i cieszysz się dniem jakby jutro miał kończyć się świat nie myślisz o przyszłości. Dlatego i ja nie myślałam ,że Krzysiek może mnie oszukać. I nie oszukał. Nie łudził. Po prostu kochał. I z dnia na dzień stał się moją jedyną nadzieją.

~~

Niedługo po naszym ślubie Krzysiek znów normalnie widywał się ze swoimi dziećmi ,które przecież kochał ponad życie, mimo...mimo ,że nie był ich ojcem. Uśmiech znów zagościł na naszych twarzach. Znów zrobiło się jak w bajce. Łudziłam się ,że to będzie trwało wiecznie ,nie myślałam wtedy o okrutności fortuny. Nawet podczas naszego pierwszego małżeńskiego kryzysu czułam wsparcie. Wsparcie psychiczne. Potem ciche dni stawały się codziennością a ja coraz częściej zastanawiałam się czy szybki ślub był dobrym pomysłem. Czy nasza miłość przetrwa te wszystkie próby ,bo ja osobiście nie miałam już na to wszystko sił.

~~

Teraz wiem ,że myśli te były jak najbardziej błędne ,bo poznanie i ślub z libero był najlepszą rzeczą jaką mnie spotkało. Mama zawsze mi powtarzała ,że każde małżeństwo musi się dotrzeć. Musi poznać się od pewnych stron z którymi w związku partnerskim nie mieliby do czynienia. I tak było z nami. Gdy w naszym domu ,który kupiliśmy zaraz po ślubie znów zagościło słońce zaczęliśmy całkiem poważnie myśleć o tym co jak się okazało ja nie mogłam mu dać. Nie mogłam mu dać dziecka.

~~

Kolejna depresja. Obwinianie się. Krzysiek mówił ,że może być to jego wina. Udaliśmy się na badania. Oboje. Okazało się ,że wina leży po niczyjej stronie. Nie mogłam zajść w ciąże przez ten wypadek z psami. Lekarz powiedział ,że istnieje szansa zajścia w ciąże a największym lekarzem w tym przypadku jest moja głowa. Za bardzo chciałam. Za bardzo chciałam dać mu szczęście ,że sama przestałam w nie wierzyć. Przez tą całą sytuacje z moją niedyspozycją forma Krzyśka falowała. Nie grał w najważniejszych sezonowych meczach. Martwił się. O nas. O mnie. Myślał dużo o przyszłości o której ja nie warzyłam się roztrząsać.
Mijały tygodnie i oboje straciliśmy nadzieję ,że zajdę w ciążę. Zaczęliśmy rozglądać się po okolicznych domach dziecka. Tam był chłopiec który od razu wkupił się w nasze serca. I tak po około roku małżeństwa staliśmy się rodzicami dwuletniego Gabriela. Początkowo opieka nad małym dzieckiem wymagającym ciągłej opieki była dla mnie czarną magią. Bycie laikiem w sprawach i pedagogicznych i etycznych również nie wróżyła dobrze. W końcu staliśmy się szczęśliwi naprawdę szczęśliwi.

~~

Udało się. Znów udało zdobyć mojemu tatuśkowi Mistrzostwo Polski. Byłam taka szczęśliwa ,gdy wraz z naszym synkiem oglądaliśmy rzeszowskich zawodników grających jak jeden wspaniały i niezawodny robot. Jak kroczyli punkt za punktem do wymarzonego celu. Po meczu jak po meczu mały szybko wkradł się w objęcia Morfeusza i został odwieziony do Twoich rodziców. I wtedy znów zbliżyliśmy się do siebie a ja przez moment uwierzyłam ,że tym razem nam się uda. I udało się.

~~

Dziś nasz syn ma prawie 3 lata.  Uczy się mówić. Biega i co najważniejsze po swoim ojcu odziedziczył pasję do sportu. Do siatkówki. Nie rozstaje się z piłką. Ja jak na razie jestem postrzegana jak mała ciężaróweczka ,bo jak wcześniej mówiłam w mojej głowie nastała rewolucja i uwierzyłam . Zaszłam w ciąże. Już niedługo rozwiązanie ,bo to przecież 8 miesiąc. Już za miesiąc w naszym domu pojawi się Róża. Najpiękniejszy kwiat i kolejne oczko w głowie tatusia. Teraz tak naprawdę wiem co to znaczy być szczęśliwym. Być kochanym. Być spełnionym. I zawsze trzeba mieć nadzieję. Choćby tą jedyną.

______________________
I to już ostatni rozdział z tego projektu. Jestem zadowolona tym całym przedsięwzięciem.
Wasze komentarze ,przez te kilka tygodni wywoływały w moim sercu fale ciepła, energii i przede wszystkim szczęścia. 15 tysięcy wyświetleń to dla mnie wielkie zaskoczenie i znów przyjemność i szczeście niesamowite szczęście ,że ktoś zechciał czytać moje 'wypociny'. Początki nie były łatwe. I rozdziały nie były dobre. Utwierdziłam się w przekonaniu ,że nie wolno być za bardzo do przodu. A moje początkowe rozdziały właśnie takie były. Mam skromy plan ,który i tak pewnie umrze w zarodku ,aby kiedyś wrócić do tego opowiadania i przybliżyć Wam dalsze losy tej rodziny. Jednak teraz w całości jestem pochłonięta jedno-rozdziałowymi historiami z siatkarskimi bohaterami jeśli któraś bądź któryś z Was miał ochotę przeczytać to ZAPRASZAM . A teraz nie przedłużając jeszcze raz dziękuje za wszystko za miłe słowa ,za uwagę i zapraszam na drugi blog.

Pozdrawiam Annie