środa, 22 maja 2013



   Rozdział 27 czyli niespodziewany zwrot akcji.
Wróciłam do domu. Niby wszystko było po staremu. Ale ja byłam inna. Nie byłam już tą samą Alą. Wszystko mnie irytowało. Deszcz padał za głośno awantura. Ziomek za głośno śmiał się ze Stazją awantura. Tylko on potrafił mnie wyciszyć. Tylko przy nim mogłam odetchnąć. Tylko on dodawał mi sił. Był moja osobistą ładowarką. Małym chodzącym szczęściem. Pomógł dziwnej dziecinnej Alicji pozbierać się po wypadku. Niby jeszcze rany na twarzy i plecach ale i na psychice były wciąż niezagojone. Nawet jeśli te fizyczne goiły się dosyć szybko ,to te psychiczne dzień w dzień posypywane były dużą ilością soli. Starałam być się uparcie silna. Znów. Tym razem nieudolnie. Co teraz ? Co dalej z moim życiem ? Czy nadal będę sama ? Czy ktoś pokocha osobę ze szramą na twarzy przeciągającą się od dolnej wargi aż do końca brwi ? Czy ktoś zakocha się w pieprzonym brzydkim kaczątku ?  Nie chciałam już więcej o tym myśleć. Zacznę żyć z dnia na dzień i tak będzie najlepiej. Musi być. Po zaledwie tygodniu od wypadku zaczęłam znów chodzić do pracy. Do szpitala. Czasami zastanawiałam się czy i ja nie potrzebuje jakiegoś dobrego psychiatry. Stałam się strasznym odlutkiem. Tylko praca i dom. Nie wychodziłam nigdzie ,nie chciałam czuć na sobie dziwnych spojrzeń. Cichych szeptów typu "a tej co się stało", "pewnie pochodzi z jakiejś patologicznej rodziny". Te słowa bolały. Ostre sztylety wbijane w serce. W szpitalu nikt nie patrzył na mnie tak jak na patologiczne dziecko trzeciego świata. Byłam tam fizjoterapeutką Alicją. Nikt nie znał mojej przeszłości. Z niczego nie musiałam się spowiadać. Nic nie musiałam mówić. Musiałam być. Dawać to czego ja już nie miałam- nadzieję. Ponoć nadzieja to matka głupich ,a przecież każda matka kocha swoje dzieci. Mam nadzieję ,że i ja dostanę od kogoś tą nadzieję. Nigdy nie lubiłam ckliwych tekstów. Niedotrzymywanych obietnic. Niespełnionych marzeń. Moim marzeniem było szczęście. Które nagle mi odebrano. Ale koniec użalania się nad sobą. Musiałam wyjść ze swojej jakże szczelnej klatki. Musiałam spojrzeć ludziom w twarz i powiedzieć tak jestem chodzącą patologią.  Nieradzącą sobie z życiem dziewczyną a zarazem chce pokazać ,żę jestem silna i twarda. Że gówno mnie obchodzi czyjeś zdanie. Ładny kontrast prawda ? Potrzebowałam czyjegoś towarzystwa a że wypadło na jego to inny szczegół. Wyciągnęłam telefon. Wyszukałam numer i napisałam esemesa.

Za 20 minut pod Multikinem. Czas spojrzeć ludziom w twarz.

Nono. Moja dziewczynka. Na co idziemy ?


Horror ? 

Eee nie. Dobra zobaczy się.

Okej to do za 20 minut :)

Szykuj się bo nie będę czekał/

Dobra idę.

Idź tylko się nie zgub.

I po dwudziestu minutach znalazłam się tam ,gdzie umówiłam się z przyjacielem. Ubrałam się w zwiewną sukienkę z odkrytymi plecami dokładnie ukazującymi moje blizny. Z twarzą nie zrobiłam nic oprócz zaakcentowania oczu. Włosy związałam w kitkę aby podkreśliły dosyć pokaźną szramę na policzku. Założyłam na nogi koturny i wyszłam. Wyszłam ku nowej mnie.  Zeszłam szybko schodami w dół. Mocno pchnęłam drzwi od klatki schodowej bym mogła się zderzyć z gorącą falą rzeszowskiego powietrza. Czułam się silna. Silna jak nigdy. O umówionej godzinie byłam na miejscu. Tam już z daleka widziałam jego. Boskiego żigolo. Przywitaliśmy się. Stanęło ma moim. Obejrzeliśmy horror.  Po nim stwierdziłam ,że inni mają gorzej i że jestem jednym słowem zajebista. Wyszliśmy z domu. Okazało się ,że mój towarzysz również jest na pieszo. Udaliśmy się jeszcze do parku. By tam zmienić moją przyszłość. Usiadłam na ławce by po chwili się z niej gwałtownie poderwać. W mojej głowie odbijały się puste słowa 'Ala chyba musimy porozmawiać'

-Wiesz Ala ja już dłużej tak -zaczął szybciej mówić i gwałtowniej poruszać rękoma-No Ala bo ja się chyba w Tobie zakochałem -powiedział a ja poczułam iż moje policzki płoną żywym ogniem. Co teraz zrobisz? Ala zrób coś nie stój tak ,przecież też coś czujesz. Też czujesz miłość.


-Ale jak to ? Jak to mnie kochasz- kiedy mój towarzysz usłyszał te pytanie spuścił głowę. I odszedł w inną stronę. Chwilę stałam w osłupieniu i pobiegłam za nim. Pobiegłam ratując przeznaczenie. Gdy tylko znalazłam się przy nim nerwowo pocałowałam go. On chwilowo był zmieszany lecz zaangażował się w to całym sercem. A moje serce? Należało tylko do niego

-Ja ciebie też kocham Krzysiu.

________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział dla Julki. Co do rozdziału nudny i dziwny i fufufuf. Nie podoba mi się. Około soboty pojawi się coś o tu . A co do tego bloga to następnym rozdziałem który się ukarze to będzie EPILOG.

Em teraz tak jak to możliwe ,że w meczu w Serbią nie będzie mojego drugiego rzeszowskiego słońca czytajcie GRZESIA. Jak to jak to jak to jak to ?? Em i ten no i zajebiście ,żę jest Piotruś ,bo mecz bez Piotrusia to nie jest mecz.

Pozdrawiam Annie

Aa i zapraszam do komentowania. 

czwartek, 9 maja 2013


Rozdział 26 ,czyli ruszyć z biegiem rwącej rzeki

                                   
<KLIK>
 


Nie jestem już z Piotrkiem kilka dni. Kilka ładnych dni. Wbrew pozorom nie ciągną się one w nieskończoność. Zwolniłam się z Asseco. Prezes wystawił mi bardzo ,bardzo dobre referencje. Idę do przodu. Bynajmniej próbuje. Nie miałam już pomysłów by jechać do Błażeja. Znalazłam pracę w szpitalu na dziecięcym oddziale. Jak widzę małe chore buźki to serce mi pęka. W domu chłopaki mi je sklejają. Klejem w sztyfcie. Łuki i Kris są kochani. Ostatnio powiedzieli ,że mam mało koleżanek. Tak faktycznie było bo całkowicie poświęciłam się pracy. W moim życiu coraz większą rolę odgrywała Stazja. Świetna z niej dziewczyna. Ziomek świetnie trafił. No i wracając to tej sytuacji ,panowie wraz wcześniej wymienioną Anastazją postanowili zrobić sobie ze mną typowo babski dzień. Babski dzień z dwójką facetów. Dobre. Pierwszym etapem naszego zacnego dnia był "szoooping". Potem lody i ciacho. Wróciliśmy do domu obładowani siatkami oraz najedzeni. Nie pozostało nic innego jak seans filmowy o charakterze "płacz do utraty wzroku" i napchaj się popcornem. Włączyliśmy pierwszy film ,ale był nudnawy. Uznałam ,że tak bawić się nie będziemy

-Krzysiu ,słońce włącz coś normalnego ,bo to coś ,to mnie to usypia-powiedziałam do nieźle zmasakrowanego już libero

-Nie chce mi się. Stazja włączysz coś normalnego-zapytał dziewczyny ,która siedziała obok niego

-Pogrzało Cię chyba. Za daleko mam. Kochanie ,no Łukasz przecież wiem ,że mnie słyszysz -powiedziała do rozgrywajacego

-No słucham Cię co chcesz ? -zapytał

-No bo wiesz ,no włączył byś coś normalnego jakiegoś horrora ,albo coś bo to jest nudne i każdy śpi. Wypadło na Ciebie bo siedzisz najbliżej telewizora i DVD-powiedziała szybko dziewczyna

-No ,ale-próbował protestować Łukasz

-No wiesz ,skoro nie ,to ...

-No dobra-powiedział. Wstał i udał się pod telewizor-Co chcecie .?

-Ja tam się nie wypowiadam. Jestem bezstronny jak Szwajcaria-powiedział Igła

-Em. A może "Ludzka Stonoga"-zaproponowałam

-To jest trochę niesmaczne, ale moze być-potwierdziła moja propozycję Anastazja. Już po chwili oglądaliśmy ten dziwny film. I ten psychol zaczął układać z ludzi stonogę. Jak sobie pomyślałam ,że jak jednemu chce się kupę ,to ta druga osoba co musi ją zjeść ? To było mega takie odrażająco-niesmaczne. Krzysiek jednak nie dał mi się długo nacieszyć seansem. Zaczynał mnie kłuć w boki ,a ja wykonywałam dziwne ruchy. Ten na to się śmiał. Anastazja już dawno spała a Łukasz bawił się jej włosami. Igła oczywiście nie był by sobą jakby poza kłuciem nie gilgotał mnie lub nie robił innych tego typu rzeczy. Ziomek poszedł zanieść swoją damę serca do pokoju ,bo uznał ,że ścierpnie jej kark. Ja dalej oglądałam film jak gdyby nigdy nic. Po chwili jak gdyby nigdy nic ,coś a raczej ktoś chciał mnie zrzucić z łóżka na podłogę. I to by się tej osobie udało ,ale ja pociągnęłam ją za sobą na mięciusi dywanik. Nie słyszeliśmy nawet dzwonka do drzwi. W naszym salonie stał nie kto inny jak Piotrek z kolejną dawką przeprosin i Łukasz.

- Wiecie ,to może ja pójdę do siebie. Stazja czeka-powiedział Ziomek i momentalnie zbunkrował się u siebie.

-Tak ja też. Muszę skarpetki sparować-dodał  Igła ,a ja się zaśmiałam. Po czym podszedł do mnie i powiedział mi na ucho ciche 'powodzenia'. Wiedziałam ,że czeka mnie kolejna rozmowa

-No co tam chciałeś-zapytałam oschle

-Porozmawiać

-Obawiam się ,że nie mamy o czym. Chyba ,ze chcesz możemy pogadać o transferach czy pogodzie. Szkoda ,że Winiar odchodzi ze Skry prawda-zapytałam ironicznie

-Wiesz ,że nie o to mi chodziło. Pogadajmy o nas-powiedział

-Piotruś nie ma nas. Ja jestem sama ,ty jesteś sam. A może czeka na ciebie koleżanka w Rosji.

-Nie mów tak. To przecież nie było tak. Ona się do mnie kleiła. Ja byłem pijany i tak wyszło.

-W takim razie teraz ja jestem pijana i mówię po raz setny. Koniec z nami. Nas nie będzie. Zdradziłeś mnie a zdrad się nie wybacza.Teraz wybacz idę z psem na spacer.-powiedziałam to wzięłam psa i wyszłam do parku. Świerze lekko zimne powietrze orzeźwiło mnie. Po chwili psy obok mnie zaczęły się gryźć. A potem w zaczęłam biec w stronę domu. Rozjuszone zwierzęta zobaczyły jak uciekam i dogoniły mnie. Zaczęły gryźć. Lecz po chwili nie czułam nic. Nie widziałam nic. Tylko ciemność. Obudziłam się następnego dnia. W szpitalu. Prawy policzek zabandażowany. Podobnie jak plecy, ręka i brzuch. Siedzieli ze mną Igła i Ziomek. Stazja miała gorączkę z nerwów. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje bałam się. Po kilku dniach wypuścili mnie do domu. Lecz moja psychika nie była już taka sama.

________________________________________________________________________________
Oddaje w Wasze ręce jeden z debilnych rozdziałów. Który jest zły. Bardzo zły. Zapraszam do komentowania ,bo zostały 2 rozdziały i epilog. Pozdrawiam Annie.